środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 3 ,, Prześladowcy "

Ruszyła do szkoły. Dojście tam zajmowało jej pół godziny. Mieszkała w niedużym mieście. Przyspieszyła krok, musiała się spieszyć. Samochody jechały bardzo szybko, więc idąc drogą było bardzo niebezpiecznie. Stawiając podeszwę buta na betonowej jezdni rozbrzmiewało ciche pukanie. Idąc rozglądała się na wszystkie strony i podziwiała otaczające ją piękno jesieni. Zbliżała się do skrzyżowania od , którego nad wprost rozbrzmiewało z niedaleka skażenie się drzewa na ciężar wielokolorowych liści, które za pomocą chłodnego wiatru opuszczały swój dom. Ożywiający wiatr połaskotał jej białą twarz. Zatrzymała się by podziwiać to piękne zjawisko. Niestety nie dane jej było się cieszyć chwilą musiała się spieszyć. Zrobiła krok do przodu i poczuła ból w stopie. Nachyliła się żeby sprawdzić, podniosła but i ujrzała mała, brązową kulkę. Podniosła porzucony przez drzewo owoc i niechciany przez ziemię. Schowała go do kieszeni jak najcenniejszy skarb, którego nigdy nie odda. Szła dalej próbowała o niczym nie myśleć. Zamknęła oczy i ruszyła przed siebie. Znajdowała się niedaleko przejścia dla pieszych, które oznaczało tylko jedno. Duży budynek wyłonił się za iglastych roślin. Obok szkoły znajdowało się bosko z zieloną trawą, która wyróżniała się od reszty. Szła teraz po pozbawionej życia powierzchni ziemi. Nienawidziła swojej szkoły było to miejsce , które odbierał jej chęci do życia. Nie była to wina nauki ponieważ stopnie miała najlepsze w klasie, wina spoczywała na ludziach otaczających nastolatke. Miała tylko jednego przyjaciela. Nie mogła pojąć czemu tak jej nienawidzili i zawsze kiedy szła do tego więzienia zastanawiała się czemu ją to spotkało. Zielony blask oślepił jej oczy i głośny ślizg opon po jezdni, który ją ogłuszył. Ruszyła z gromadą ludzi na drugą stronę. Każdy krok, z zbliżeniem się do tego miejsca sprawiał jej ból.
Przekroczyła próg szkoły i kamień spadł jej z serca kiedy spostrzegła się ,że nie ma jej prześladowców.
- ej , ty kujonka, do ciebie mowie
Szłysząc tę głos ciarki przeszły jej po plecach. Odwróciła się i spostrzegła tą  wściekłą twarz. Spiorunowała ją wzrokiem i odeszła.
- hej, Lili coś się stało ?
Kamień spadł jej z serca , że Leon już był. Grupa przyglądała im się uważnie.
- Marta i jej grupa znowu cie zaczepiali ? - zapytał ją oczekując odpowiedzi.
Marta była dziewczyną , której  wszyscy się bali. Była wysoka i umiała dobrze kogoś wkurzyć i sprawić by poczuł się nic nie warty.
- nie nic się nie stało musze iść, pa - zadzwonił dzwonek na lekcje, pożegnała się i pobiegła szybko do szkoły.

Jeśli się podoba to zostaw komentarz,żebym wiedziała, że ci się podoba  i czekaj na następny rozdział :)

1 komentarz: