niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 4 ,,Codzienny stres"

Pobiegła do klasy, nauczyciel z uczniami wchodzili już do pomieszczenia.
Przed wejściem rozejrzał się dookoła,  czuła na sobie wzrok wszystkich osób przebywających obok jej. Wchodząc do klasy zajęła swoje miejsce. Była to pierwsza ławka przy biurku nauczyciela, drewniana i miała na sobie ślady długiej walki  z cyklem. Był to początek trzeciej gimnazjum więc musiała się dużo uczyć. Nauczycielka rozsiadła się w swoi kręcony tronie i otwierała księgę  ,,skazanców" przemierzając imiona i nazwiska uczniów,którzy modlili się w duchu by ominęło ich kazanie. Padło na dwie osoby. Zamknęła dziennik i podniosła się do wielkiej zielonej tablicy  nieskończoności. Gdy napisała temat wywołała dwóch uczniów, padło na Julke i Michała. Nie byli najlepsi z polskiego, ale nie udało im się uciec.
Lekcja miała bardzo powoli, nawet nie spostrzegła się, kiedy porwał ja sen. Na jej szczęście po chwili zadzwonił dzwon wolności. Spakowała książki do torby i już miała wychodzić, ale zatrzymał ją wołanie.
- Lili, wszystko dobrze, dziś coś byłaś mało aktywna i przygnębiona ? - zapytała ja z przejęciem starsza pani.
- tak, wszystko dobrze proszę pani - składała i złe się z tym czuła, pani Iwona była jej ulubioną nauczycielką.
- jak coś, to przychoć do mnie, nie mogę pozwolić by taka zdolna uczennica jak ty zadreczała się ciągle czymś.
- dobrze, dowodzenia - pożegnała się z nauczycielką i wyszła z sali.
Na korytarzu obijały się o ściany rozmowy uczniów. Zastanawiała się czy powiedzieć o wszystkim ,, okularnicy ", uczniowie tak przezywali nauczycielkę polskiego. Tę pseudonim zawdzięczała swoim dużym,  okrągłym polepszaczem wzroku. Niestety nie dany był jej spokojna przerwa, tuż za zakrętem spostrzegła bandę swoich prześladowców. Próbowała przejść obok nich nie zauważona.
- patrzcie nasze czupiradło idzie - zaśmiała się Marta - co jesteś taka głupia, że tylko nauczyciele cie lubią i twoi rodzice pewnie chcieli by mieć zamiast córki, syna !
- odszczekaj to !!
- co mi zrobisz !
Potych słowach żuciła się na nią z pięściami. Była jak w transie. Czyła jak uczniowie odrywają je od siebie. Wicedyrektor była wstrząśnięta tym co się wydarzyło.
- jesteś jakaś nie normalna, idź się lecz !! - wydzierała się pokrzywdzona i do tego leciała jej krew z złamanego nosa. Ona za to miała dużą satysfakcję z swojego wyczynu. Wybierając się do dyrektora szła z uniesioną głową do góry i zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Niestety czekały ją potem ciężkie chwile u dyrektora...

Przepraszam za tak długą nieobecność rozdziałów.
Liczę, że się podobało :)

środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 3 ,, Prześladowcy "

Ruszyła do szkoły. Dojście tam zajmowało jej pół godziny. Mieszkała w niedużym mieście. Przyspieszyła krok, musiała się spieszyć. Samochody jechały bardzo szybko, więc idąc drogą było bardzo niebezpiecznie. Stawiając podeszwę buta na betonowej jezdni rozbrzmiewało ciche pukanie. Idąc rozglądała się na wszystkie strony i podziwiała otaczające ją piękno jesieni. Zbliżała się do skrzyżowania od , którego nad wprost rozbrzmiewało z niedaleka skażenie się drzewa na ciężar wielokolorowych liści, które za pomocą chłodnego wiatru opuszczały swój dom. Ożywiający wiatr połaskotał jej białą twarz. Zatrzymała się by podziwiać to piękne zjawisko. Niestety nie dane jej było się cieszyć chwilą musiała się spieszyć. Zrobiła krok do przodu i poczuła ból w stopie. Nachyliła się żeby sprawdzić, podniosła but i ujrzała mała, brązową kulkę. Podniosła porzucony przez drzewo owoc i niechciany przez ziemię. Schowała go do kieszeni jak najcenniejszy skarb, którego nigdy nie odda. Szła dalej próbowała o niczym nie myśleć. Zamknęła oczy i ruszyła przed siebie. Znajdowała się niedaleko przejścia dla pieszych, które oznaczało tylko jedno. Duży budynek wyłonił się za iglastych roślin. Obok szkoły znajdowało się bosko z zieloną trawą, która wyróżniała się od reszty. Szła teraz po pozbawionej życia powierzchni ziemi. Nienawidziła swojej szkoły było to miejsce , które odbierał jej chęci do życia. Nie była to wina nauki ponieważ stopnie miała najlepsze w klasie, wina spoczywała na ludziach otaczających nastolatke. Miała tylko jednego przyjaciela. Nie mogła pojąć czemu tak jej nienawidzili i zawsze kiedy szła do tego więzienia zastanawiała się czemu ją to spotkało. Zielony blask oślepił jej oczy i głośny ślizg opon po jezdni, który ją ogłuszył. Ruszyła z gromadą ludzi na drugą stronę. Każdy krok, z zbliżeniem się do tego miejsca sprawiał jej ból.
Przekroczyła próg szkoły i kamień spadł jej z serca kiedy spostrzegła się ,że nie ma jej prześladowców.
- ej , ty kujonka, do ciebie mowie
Szłysząc tę głos ciarki przeszły jej po plecach. Odwróciła się i spostrzegła tą  wściekłą twarz. Spiorunowała ją wzrokiem i odeszła.
- hej, Lili coś się stało ?
Kamień spadł jej z serca , że Leon już był. Grupa przyglądała im się uważnie.
- Marta i jej grupa znowu cie zaczepiali ? - zapytał ją oczekując odpowiedzi.
Marta była dziewczyną , której  wszyscy się bali. Była wysoka i umiała dobrze kogoś wkurzyć i sprawić by poczuł się nic nie warty.
- nie nic się nie stało musze iść, pa - zadzwonił dzwonek na lekcje, pożegnała się i pobiegła szybko do szkoły.

Jeśli się podoba to zostaw komentarz,żebym wiedziała, że ci się podoba  i czekaj na następny rozdział :)

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 2 ,, Koszmar "

Szła ciemnym korytarzem. Pod jej nogi skrzpiała stara podłoga, która z wybijającym północ zegarem nadawała klimat jak z horroru. Rozejrzał się do okoła siebie i w szarym kącie spostrzegła , że coś się jasno świeci. Podeszła bliżej i sięgnęła ręką po zakurzoną dającą światło latarkę. Wzięła ją w ręce i jak na znak zgasła.  Spojrzała znów na to miejsce i zauważyła baterie z kartką. Biały kawałek papieru pokryty był w niektórych miejscach krwią. Najdziwniejszą rzeczą było to ,że na kartce nic nie było.
- dziwne - powiedziała cicho pod nosem.
Włożyła baterie i ruszyła dalej. Rozglądając się  czuła ,że zna to miejsce. Był to stary opuszczony dom. Stare ściany , porwane zasłony na oknach i połamane meble.
Czuła ,że nie jest sama. Idąc bez celu po długim pomieszczeniu przyglądała się fotografią na ścianach. Jeden obraz ją zaciekawił ,więc postanowiła się zatrzymać i mu przyjrzeć. Usłyszała przeraźliwy krzyk.
Dłużej się nie zastanawiając zaczęła biec przed siebie.
Jej twarz spotkała się z drewnianą podłogą. Ktoś ją gonił. Upadek ją spowolnił i próbowała wstać po ciężkim  upadku.
- z tąd NIKT nie ucieknie ! - wrzasnął głos za nią.
Próbowała przyspieszyć. Dobiegła do końca korytarza.
- ślepa uliczka - pomyślała i zaczęła panikować.
Poczuła na swoim ramieniu zimny oddech.  Bała się odwrócić ,bo to COŚ za nią stało. Była bardzo ciekawa i odwróciła się i to co zobaczyła ...
Otworzyła oczy, była w swoim pokoju. Była cała oblana potem. Cieszyła się , że to był tylko sen, ale  nie mogła zapomnieć  tej twarzy. Te puste oczy nie pokazujące żadnych uczuć.  Twarz pokryta krwią. Ten szeroki niby okazujący radość uśmiech, który był taki tajemniczy. Usiadła na łóżku i spojrzała na zegar. Zegar wybił 5 : 00. Wstała z łóżka i zapaliła światło nie mogła zasnąć. Podeszła do biurka, wzięła kartkę i ołówek. Oddała się rysowaniu. Jej powieki zaczęły opadać i porwał ją sen. Obudził ją budzik. Wstała od biurka i ubrała się. Wzięła torbę na ramię i zeszła na dół.  Na stole czekały kanapki i kartka od mamy. Pisało na niej ,, weź klucze - mama ". Zjadła śniadanie i ubrała się. Wzięła klucze ze stołu i wyszła z domu. Zamknęła drzwi.
- zapowiada się dziwny dzień - pomyślała i ruszyła do szkoły.

Jeśli się podobał zostaw komentarz :)
Z góry przepraszam za błędy :)

środa, 4 listopada 2015

Rozdział 1 ,,Najlepszy przyjaciel"

Spacerowali razem po parku. Była ciemna i księżycowa noc. Zimny i przebiegły wiatr rzucał liście na wszystkie strony. Było przerażająco ale ona czuła się bezpiecznie przy swoim najlepszym przyjacielu Leonie. Odkąd pamiętała jak jako dzieci bawili się w najlepsze i zawsze się rozumieli. Nie potrafili bez siebie żyć.  Jak jedno było smutne to drugie zawsze za wszelką cenę próbowało je rozbawić do łez. Ten zawsze wesoły blondyn potrafił ją rozbawić do łez. Szli tak w długiej chwili. Nagle Lili spytała się go :
- Leo, jaką ja jestem? - zapytała zaciekawiony głosem i wlepiła w niego swoje oczy zielona jak szmaragdy.
- no - zaczął nieśmiało chłopak - jesteś zabawna, inteligentna i bardzo
piękna - na swoje ostatnie słowa zaczerwienił się.
- ładna mówisz- spojrzała na niego z zaciekawiony wzrokiem i po chwili zaczęli się śmiać. Tą zabawną scenkę przerwała im melodia dochodzą z torebki dziewczyny. Otworzyła ją i zaczęła kłótnie z mamą.
- mama dzwoniła - zapytał po odsłuchaniu całej kłótni pomiędzy matką a córką przez telefon.
- musze wracać, już późno - spojrzała na zegarek .
- to późno,  no to pa - pożegnali się i rozeszli w swoje strony.
Kiedy otworzyła drzwi wiedziała co ją czeka a zapowiedzią była kłótnia przez telefon. Zapaliła światło i spojrzał przed siebie. Ona tam stała, wzrok miała pełen złości i trochę radości, że córka wróciła. No i po chwili zaczęło się "kazanie".
- wiesz moja panno, która jest godzina !? - była jeszcze bardziej zła niż wcześniej.  - nie mogę wyjść na spacer ? - próbowała uspokoić mamę ale na nic to się zdało,  to tylko pogorszyło sprawę.
- masz szlaban ! - krzyknęła mama i dziewczyna pobiegła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Nudziło jej się i nie chciało spać.  Postanowiła sobie porysować i narysowała portret Leona.  Nagle do drzwi zapukał Karol brat Lily.
- młoda coś przeskrobała - usiadł na łóżku i zobaczył portret i wziął go do ręki - zakochałaś się w nim ?
- nie ! To jest mój najlepszy przyjaciel i koniec kropka ! A i co do mamy to dała mi szlaban, że późno wróciłam ! Czy mógł byś wyjść chce zasnąć ? - zapytała i Karol nic nie mówiąc wyszedł z pokoju i ona bardzo szybko zasnęła.

środa, 14 października 2015

Prolog

Życie co to jest ? Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego co robimy. Gdy się ockniemy tego kogoś już nie ma, nie ma w śród nas. Już jest za późno, żeby powiedzieć jej te dwa piękne słowa kocham Cię. Okazać co się czuję i myśli. Czemu tak się dzieje, czemu Ci których kochamy zostawiają nas. Czas to zmienić...